Strony

czwartek, 28 lipca 2016

Vincent CD Ayame

Szedł za nią, wsłuchując się w jej melodyjny głos. Był zaintrygowany całą wyprawą. Zupełnie nie przypominało to nowoczesnego miasta obezwładnionego przez paranoidalny obłęd techniki. Docenił jej zaangażowanie i uznanie. Przy niej przenosił się do odrębnego świata, całkowicie odwzorowanego na powszechnym Edenie.
Ona wybawieniem
Jej krew zmieszana ze srebrem
Kwiat rozpaczy rozłupany wraz z jej wniebowstąpieniem
Chwilę przypatrywał się budowli. Taką postanowił postawić za dziecka... Nie wierzył, że w takim miejscu tętniącym obecną przeciętnością zachowają coś, co było już prawie że na wymarciu. Nikt nie dbał o dzieła sztuki, zastępując je bardziej praktycznymi, lecz absurdalnymi ścianami bez żadnych detali. Wziął głęboki haust powietrza w płuca, po czym zwrócił na nią wzrok. Nawet nie miała pojęcia jak niebotyczną radość mu tym sprawia.
- Z przyjemnością, Panienko - pokiwał głową w charakterystyczny dla siebie sposób, przymykając oczy. Zadziwiło go jedno. Skoro chodziła do szkoły muzycznej, czemu nie obdarzyła go możliwością wysłuchania jej dzieł? Zapewne śpiewała. Praktyka gołębiego głosu była wręcz koniecznością, szczególnie takiego unikatu. Biały kruk jego duszy.
Powędrował za niewiastą, rozglądając się dookoła. Czuł jak urzeczywistniają się jego życzenia. Nie sądził, że po tylu latach samotności ma jeszcze jakąkolwiek szansę. Usiedli przy stoliku pokrytym odnowioną bielą, jednak sam mebel widocznie miał swoje lata. Kąciki ust powędrowały w górę, gdy miał okazję przyjrzeć się z tak bliska jej oczom. Świetlistość. Dłonie odziane w dwa złote pierścienie zaczęły delikatnie drżeć, przez co wstyd było mu trzymać je na stoliku. Słuchał jej uważnie, nie będąc tak niewychowany, by przerywać damie. Opowiadała ciekawie i składniowo. Nie krępowała się. Klasyczna muzyka dodawała owemu miejscu klimatu. Czuł się jak nie w tym świecie.
- Panienko, wiem, iż niedorzecznie jest pytać o to na takim spotkaniu jak to, ale mógłbym je randką z Panienką? - przerwał kolubrynowe milczenie swej osoby, zakreślając policzki głębokim pąsem. Nie zważał na hołotę, wpatrującą się w nich jak gdybym popełnili najgorszą zbrodnię. Osiągnął kres swych możliwości. Jak mógł zapytać niewiastę o coś takiego? Skalał się wrzątkiem blamażu. Opatulał w tym momencie jego serce i duszę dotąd nazywaną introwertyczną. Czyżby każdy introwertyk postępował w ten sposób? Czy może jedynie on zaczynał się przełamywać? Nerwowo ujmował serwetę palcami. Nieznane dotąd uczucie zdawało się wdrążyć głęboko w personę. Biel paznokci przeciągała po palcach, tworząc nieznaczne kreski. Ilekroć starał się podnieść wzrok, zalewała go fala gorąca. Nie wyobrażał sobie wcześniej postąpić tak wobec osoby, którą znał zaledwie kilka dni. Nie o to miał zamiar ją zapytać... Jego feblik zmuszony był objawić im się w takim momencie. Kojący rytm trafiał do jego uszu, usypiając czujność. Atmosfera tego miejsca była nieziemska. Najważniejsza jednak była obecność uwielbionej, a teraz także jej następne zdanie. Zacisnął palce, widząc jak uchyla wargi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz