Strony

środa, 27 lipca 2016

Vincent CD Ayame

Żaden rodzaj sztuki nie był obcy, jednak nie wszystkie uważał za swe powołanie. Przyrzekł sobie, że następnym razem zademonstruje jej wszystko co potrafi. Poruszy dla niej istnienie swej pierwotnej kunsztowności, zapalając znicze na jakże żałosnym pochówku. Drewno zastąpione zostało tytanem. Oszlifował już swój diament, lecz nie zamierzał spocząć na laurach.
- Byłbym rad, gdyby Panienka pozwoliła mi rzucić na nie okiem - na obliczu niedoszłego jeszcze muzyka zagościł ten sam uśmiech. Przy niej stawał się zupełnie innym człowiekiem. Nie miał powód, by z czymkolwiek się kryć. Mimo, że wiedza na jej temat była znikoma, a właściwie zerowa czuł, że ta nie oceniła go negatywnie.
Otworzyła usta, zapewne chcąc zaspokoić ciekawość blondyna. Zanim zdążyła wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, odezwał się zwierzyniec. Miał serdecznie dość tych ludzi. Nie wiedział kim są, ani nawet gdzie są, ale wiedział jedno - nie wytrzyma długo tego harmidru. Zniweluje go jak najrychlej. Dzięki Bogu po chwili ustały i znów zapanowała cisza.
- Oczywiście - wróciła wzrokiem do chłopaka, który poprawiał złoty pierścień. Natychmiast to zauważył.
- Podoba się Panience? - przesunął go rubinowym oczkiem. Tak jak się spodziewał, potwierdziła. Zsunął go z palca, przystępując ku niej. Uklęknąć na jednym kolanie, okrywając jej palec szczerym złotem. Pasował do niej. Mienił się jak oczy istnej anielicy. Usłyszał bicie serca. Aż tak ją to poruszyło...? Na chwilę odwrócił wzrok w stronę nieba. Pokryte było gamą gwiazd. To był odpowiedni moment.
- Jak kwiat odradza grzeszną ziemię
Ty zasiałaś w mym sercu łąkę róż
Uschnięte kwiaty szpecą Twe lico, Madam
Dlaczego pozwalasz im namnażać to plugastwo?
Zarządź requiem ich istnieniu
 Ma Miła
Podniósł się, całując subtelnie jej dłoń. Wprawił ją w niemałe zdumienie. Wciąż obserwowała martwy punkt. Jej wargi nieznacznie się rozsunęły. Cóż ona mogła sobie pomyśleć? Może zwyczajnie ją wystraszył. Nie znał jej. Dalsze eksplikacje przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. Nie znał tej kobiety. Była od nich sporo starsza, także domyślił się, iż była nauczycielką pracującą tu na nocną zmianę.
- Madam, Panienka powinna mieć ochronę - mruknął, gdy dowiedział się, że pora na powrót do swoich pokoi. W tym czasie sektory były zamykane, mając ochronę, jednak to nie mogło wystarczyć. Jak jeden człowiek miał dopilnować porządku tak obszernego budynku? Nie chciał zostawiać jej samej. Biła od niej infantylność. Nauczycielka niechętnie zgodziła się na wspólne odprowadzenie Ayame do jej pokoju. Przynajmniej dowiedział się, w którym pokoju urzęduje. Rozanielony wrócił do swojego azylu i zamknął drzwi na klucz. Schował najcenniejsze dla niego brzemię, które ciągnąć będzie po kres swych dni. Usiadł w oknie, wyszukując kontretnych gwiazd. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że żadna z nich nie dorównuje urokowi zwyczajnej niewiasty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz