Strony

sobota, 30 lipca 2016

Ayame CD Vincent

Zamknęłam za sobą drzwi i osunęłam się na podłogę, tuląc do piersi otrzymany od chłopaka bukiet tulipanów. Zamknęłam oczy chłonąc ich cudowny zapach, który z każdą kolejną sekundą coraz bardziej przypominał mi o blondynie. Uśmiechnęłam się szeroko, opierając głowę o nierówną powierzchnię drzwi. Moje myśli krążyły wokół jego pięknych oczu, nieśmiałego uśmiechu i wyjątkowego sposobu bycia. Pomimo krótkiej znajomości naprawdę go lubiłam, a może było to coś więcej? 
-Ayame przestań, znasz go zaledwie kilka dni, to niewystarczająco długo, żeby darzyć kogoś takim uczuciem.- mruknęłam pod nosem
Co ja tak właściwie czuję? Ufam mu, a spędzanie z nim czasu sprawia, że na moją twarz powraca szczery uśmiech, nie używany już od dłuższego czasu. Płakałam po usłyszeniu, że mógłby mnie zostawić, zostać wyrzuconym ze szkoły. Czy to znaczy, że mi na nim zależy, że jest dla mnie kimś ważnym? Przytuliłam bukiet mocniej do siebie, delikatnie gładząc turkusowe płatki kwiatów. 
-Dlaczego uczucia są tak bardzo nie zrozumiałe?- szepnęłam, wstając z podłogi 
Włożyłam tulipany do wazonu, ustawiając go na szafce nocnej. Położyłam się do łóżka, jednak nie potrafiłam zasnąć. Moja głowa pękała od nadmiaru myśli. Westchnęłam ciężko, przecierając skronie. Zapowiada się naprawdę ciężka noc.
~~~~~~~~
Wyłączyłam już któryś z kolei budzik, niechętnie otwierając oczy. Była 8:10. Jestem spóźniona na pierwszą lekcję, wspaniale. Przeciągnęłam się, wstając z łóżka. Muszę się pośpieszyć, jeśli nie chcę mieć problemów. W pośpiechu się ubrałam, uczesałam i zabrałam potrzebne podręczniki. Pobiegłam w stronę klasy. Zaczynaliśmy zajęciami artystycznymi, może nie skończę aż tak źle. Zatrzymałam się przed drzwiami, próbując uspokoić oddech. Poprawiłam czarną koszulę i otworzyłam drzwi. Wszystkie spojrzenia powędrowały w moim kierunku. 
-Przepraszam za spóźnienie, zaspałam.-powiedziałam cicho, powstrzymując ziewnięcie. 
-Zajmij proszę swoje miejsce.-nauczycielka nie wyglądała na rozzłoszczoną, może mi się upiecze
Powolnym krokiem podeszłam do swojego stolika. Opadłam na krzesło, wyciągając potrzebne rzeczy. Byłam potwornie zmęczona, oddałabym wszystko, żeby wrócić do łóżka. 
Wyszłam na przerwę, siadając na najbliższej ławce. Kiedy Vincent się do mnie przysiadł, od razu położyłam głowę na jego ramieniu. Próbowałam zacząć rozmowę, jednak mała ilość snu nie pozwalała mi sklecić żadnego sensownego zdania. 
<Przepraszam, moja wena ostatnio umarła :c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz