Strony

niedziela, 31 lipca 2016

Vincent CD Ayame

Był zbyt szybki. Rozpłynął się, a po chwili przestał także go czuć. Westchnął ciężko. Przecież nie był potworem. Nie chciał go skrzywdzić, a jedynie dowiedzieć się czemu do niego przyszedł. Ten jednak musiał być mocno spłoszony. Bez dalszych rozważań poszedł zmyć z siebie brud całego dnia. Jego myśli zaprzątała apolińska dama. Niewinna, urocza, pełna wdzięku i akceptacji do jego osoby. Czyżby taka była prawdziwa dama woja? Był już tego niemal pewien. Ułożył się na miękkim posłaniu, odziany w zwiewną, lazurową piżamę. Nie wyobrażał sobie spać bez ubrań, jak część jego "znajomych" może to robić.
Następnego dnia obudził się dość wcześnie, jak na niego. Rychle się przebrał, spakował się według planu i szybko ubrał. W tym dniu nie miał czasu na strojenie się według swojej woli.
Samarytanin odniósł zwycięstwo
Róża skrępowana przez swe ciernie przestała płakać
Jej Wysokość zarządziła odwet
Czego się obawiasz, ma Miła?
Usiadł sam w jednej z pierwszych ławek, mierząc wzrokiem pomieszczenie i ludzi się w nim znajdujących. Uczniów nie było wielu, a już musieli sprawiać kłopot elegijnej Madam. Jak to bydło miało prawo tak skandalicznie się zachowywać wobec starszych? Nie mają za grosz szacunku. Prawdopodobnie jako jedyny rozpocząć rozmowę na temat przeprowadzanej lekcji. Choć chemia nie była jego konikiem, starał się zrobić chociaż dobre wrażenie. Zdawało się, że poprawił jej humor. Opuścił salę w czasie przerwy i udał się na oddaloną od reszty ławkę. Właśnie tam przebywała jego luba. Z dumnym uśmiechem kroczył ku niej, uprzedzając swoje przybycie radosnym przywitaniem. Usiadł obok, zakładając rękę na jej ramię.
- Jak Panience minęła pierwsza lekcja? - zauważył, że trzyma w ręce dobrze znany mu notatnik. - Narysowała Panienka coś nowego? Jej dzieła są iście wspaniałe - nałożył na wypowiedź silną emfrazę, aby uzyskać dostęp do jej prac. Nie znam osoby na rysunku, Ayame także nie wyglądała, aby był to ktoś dla niej ważny. Zanim zdążył się o to zapytać, zabrzmiał dzwonek na następną lekcję. Na tej i każdej kolejnej wypowiadał się z patosem, widocznie zyskując w oczach nauczycieli. To było dla niego najważniejsze, oczywiście prócz Ayame. Po skończonych zajęciach postanowił pójść do swej oblubienicy. Z pewnością była zmęczona i potrzebowała odpoczynku. Nie zamierzał robić niczego, co wykraczało poza jej możliwości i chęci. Jednak gdy ją spotkał, ona... Płakała... Podszedł do niewiasty, klekając przed nią. Zawiódł jako rycerz jej serca. Nie mógł być z nią w czasie, gdy wydarzyła się tragedia. Był zmuszony to odpracować, czyniąc ją na powrót szczęśliwą.
- Panienko, co się dzieje? - podał jej chusteczki. Powtórzył pytanie kilkakrotnie, jednak nie usłyszał niczego, poza szlochem. Ogarniała go wściekłość. Co musiało się stać, by została tak zraniona? Ujął jej dłoń, po czym przeniósł wzrok na jej podpuchnięte oczy.
- Proszę mi zaufać, Madam - oparł czoło o jej kolano. Musiał się dowiedzieć. Zrobi wszystko, aby ulżyć jej cierpieniu.
Czwarte przykazanie Szatana
Obdarzeni sercem z kamienia nie przetrwają potopu
Posoka wylana za grzechy tych, którzy splamili jej duszę nieurodzajem
Hachiman przybył ku ich zagładzie
Oczarowane niebo przybrało krwistych barw
Ich zagłada czai się na horyzoncie
Kwiat zemsty rozwinął swoje płatki
Nikt nie powstrzyma ich rozkwitu nad karmazynowym niebem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz