Strony

wtorek, 2 sierpnia 2016

Vincent CD Ayame

Przejrzał dokładnie notatnik, który faktycznie nie był w dobrym stanie. Jednak nie widział powodu, by zaraz sarkać. Odłożył go na bok, obejmując w pasie chuderlawą niewiastę. Wziął ją do swojego lokum. Tam na pewno będzie mogła się zrelaksować. Zrobił jej ulubionej, zielonej herbaty, nadal starając się uspokoić. Wiedział, że było dla niej niezwykle ważkie. Powoli usadowił się obok niej. Gdy na twarzy bladolicej pojawił się uśmiech, był już niemal pewien, że zapomniała o zdarzeniu. Oczywiście nie zamierzał porzucić swego pomysłu, jednak ważne było, by ją uspokoić. Łzy na twarzy damy nie wyglądały przyzwoicie. Jej rycerz musi umieć należycie o nią zadbać. Aby nigdy nie płakała. Spędzili razem cały dzień, rozmawiając na przeróżne tematy. Nie mógł sobie wyobrazić tej szkoły bez niej.
- Zaraz zmierzch - uniósł wzrok na zachodzące słońce. Promienie iskrzyły się, wpadając wprost przez otwarte okno. Skupił się jedynie na niej. Skoro był pewien, że to właśnie ona została Błękitną, mógł posunąć się o krok dalej. Z pełną subtelnością ucałował jej wargi. Nie mógł jednak zrobić tego bez długotrwałych skutków jakim były obfite rumieńce. Krępował się, gdy dochodziło do zbliżeń. To jednak nie było w stanie ugasić jego zapału. Spełni daną przysięgę.
Uniósł się ku górze, chwytając za instrument najbliższy jego sercu. Ciszę przerwała gra skrzypka. Zamknął oczy, wsłuchując się we własną pieśń. Znów zaczął bezbłędnie. Muzyka płynęła prosto z jego serca, a ono nie dopuszczało do siebie pomyłek ani porażek.
- Najwyższe jej progi
Fobos dyga wprost pod Jej Promitent
Cierniem usłane podłoże zaczęło kiełkować różami
Powstaniesz dziś, ma Miła
Będę dziś Twą tarczą
Twym orężem
Twe serce mą etiologią
Pozwolisz mej sile piąć się w górę?
Zakończył niskimi ukłonem, po czym natychmiast ułożył kolano na podłodze, ujmując jej dłoń.
- Zostaniesz mą Błękitną? - uśmiechnął się iskrząco. Skradła jego serce. Była jedyną, z którą pragnął spędzić resztę życia. Możliwe, że było to za wcześnie. Jednak jego serce wyrywało się, by poprosić ją o tak poważną propozycję. Uszanowałby gdyby się nie zgodziła. Mógł nie być jej wybrankiem. Na twarz cisnął mu się uśmiech otoczony rumieńcami. Ta cisza była nie do wytrzymania.
- Odpowiem Ci jutro - tylko to usłyszał od zdezorientowanej szatynki. Pokiwał głową, po czym odprowadził ją do pokoju. W głębi serca miał nadzieję, że udało mu się okupić jej czystą duszę. Traktował ją niezwykle poważnie. Kobiety nie są zabawkami.
Odpoczął chwilę w samotności, po czym zabrał się do pracy. Dobra pamięć pozwoliła mu zapamiętać wszelkie detale prac ukochanej. Nie były proste w odtworzeniu. Jego talent dodatkowo nie dorównywał dziewczęcej dłoni. Z trudem udało mu się doprowadzić postacie do pożądanego stanu. Zajęło mu to całą noc i ranek. Dopracowywał nieco na lekcjach, jednak głównie słuchał i notował. Spotkał się z nią dopiero po zajęciach. Zmartwiła go cisza już na początku spotkania. Czyżby przestraszył ją swoją propozycją? Możliwe. Wolał o tym nie wspominać. Z czarnego plecaka wyciągnął jednakowego koloru notes ze swoimi pracami i podał go dziewczynie. Z uśmiechem obserwował jej reakcję. Miał nadzieję, że to nieco osłodzi jej cierpienia. Jednak tego co po chwili od niej usłyszał, kompletnie się nie spodziewał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz