Szliśmy w ciszy, przerywanej co jakiś czas przez ledwo słyszalny szelest
liści. Z przerażeniem spoglądałam na zranione ramię chłopaka. Krew
zdążyła już zabarwić jego zazwyczaj nieskazitelnie czyste ubrania.
Przysunęłam się bliżej blondyna. Widok tej szkarłatnej substancji
wywoływał we mnie okropne wręcz przerażenie, a nieobecny wzrok Vincenta
dodatkowo pogarszał sytuację. Byłam zdenerwowana pogarszającym się
stanem chłopaka. Odetchnęłam z ulgą, widząc przed sobą bezpieczne mury
szkoły. Pociągnęłam go za sobą, uważając by nie zrobić mu przy tym
krzywdy, i nie czekając ani chwili skierowałam się do gabinetu
pielęgniarki. Zdawałam sobie sprawę, że będę musiała opowiedzieć gdzie
byliśmy przez ten czas i pewnie nie skończy się to dla nas dobrze,
jednak zdrowie blondyna było teraz moim priorytetem. Przyjęłam grobową
minę i uspokoiłam oddech. Wpadłam do niewielkiego, urządzonego w bieli i
szarości pomieszczenia i podeszłam do niewielkiej, młodej kobiety.
Przedstawiłam jej całą sytuację, starając się nie pominąć żadnego
ważnego fragmentu. Pielęgniarka poprosiła mnie o wyjście z gabinetu, a
sama zajęła się raną chłopaka. Usiadłam na jednej z pobliskich ławek i
nerwowo uderzałam paznokciami o jej powierzchnię. Nie spędziłam tam dużo
czasu, jedna z nauczycielek kazała mi wracać do pokoju. Mimo ogromnej
niechęci wróciłam do swojego lokum i usiadłam na parapecie, wpatrując
się w ledwo widoczne sylwetki zwierząt, które co jakiś czas pojawiały
się między drzewami. Westchnęłam cicho i oparłam czoło o zimną szybę.
Nie zasnę dzisiaj, nie ma na to najmniejszych szans. Tak bardzo
chciałabym się już z nim spotkać i dowiedzieć się, czy wszystko dobrze.
Zamknęłam oczy, starając się uspokoić natłok myśli, który za nic nie
chciał opuścić mojej głowy. Chłonęłam przyjemny zapach świerków i
zapachowej świeczki, którą ktoś musiał zapalić kilka pokoi obok.
Zaczęłam się uspokajać, a wszelkie obawy powoli znikały.
-Uspokój się Ayame, przecież nic mu nie będzie-mruknęłam sama do siebie
~~~~
Obudziłam się wraz z wschodem słońca. Nie czekając ani chwili dłużej,
ubrałam się i wyszczotkowałam zęby. Mam jeszcze sporo czasu do
rozpoczęcia zajęć, więc czym prędzej wyszłam z pokoju i udałam się w
stronę męskiego akademika. Stanęłam przed drzwiami do pokoju Vincenta i
delikatnie zapukałam. Czyżby jeszcze spał? Nie, blondyn zawsze wstaje
wcześnie rano, to nie możliwe. Po chwili w progu pojawiła się znana mi
sylwetka chłopaka. Miałam niezwykłą ochotę się do niego przytulić, ale
owinięte bandażami ramię dawało mi jasny sygnał, że nie powinnam.
Pocałowałam go w policzek i weszłam do pokoju. Rozejrzałam się dookoła i
zauważyłam niewielką kartkę z zaleceniami od pielęgniarki. Przejechałam
wzrokiem po koślawych linijkach tekstu i spojrzałam prosto w złote
tęczówki Vincenta.
-Nie powinieneś się przemęczać..Może lepiej nie idź dzisiaj na zajęcia?- powiedziałam niezwykle opiekuńczym tonem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz