poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Od Leona


Mijała właśnie trzecia godzina od kiedy usiadłem przy małym różowym stoliku tuż pod jakąś kawiarenką. Powoli przeżuwałem kremowe ciastko co jakiś czas popijając je ciepłą herbatą. Patrząc na moją zmęczoną twarz można byłoby wywnioskować, że wstała kilka chwil temu, chociaż było już po szesnastej. Sobota, dzień tak piękny jak żaden inny. Westchnąłem może ciut za głośno. Lot samolotem nie można było zaliczyć do najprzyjemniejszych w moim życiu. Ciągłe wrażenie, że samolot spadnie i się rozbije sprawiło, że przez całą podróż nie zmrużyłem nawet oka. Mimowolnie moja głowa sama powędrowała do dołu. W ostatniej chwili powstrzymałem się od całkowitego rozłożenia na stoliku. Podparłem się na łokciach, otwartymi dłońmi przytrzymując ciężką jak kamień głowę.
- Spać mi się chcę... - Wymruczałem prawie bezgłośnie. Nie mogłam pozwolić sobie na dłuższe leniuchowanie. Właściciel kawiarni już od dłuższego czasu wyczekiwał aż w końcu zwolnię miejsce nowym klientom. Nieśpiesznie wstałem zostawiając przy stoliku banknot. Nie czekałam aż ktoś wyda mi resztę. Nie było takiej potrzeby, chciałem jak najszybciej znaleźć się w kolejnym cichym miejscu. Przerzuciłem przez ramię szarą torbę, jedną z ostatnich pamiątek po ojcu i żwawo ruszyłem w stronę mojego nowego domu. Przemierzając słoneczne ulice Tokio miałem wrażenie, że znajduje się w zupełnie innym świecie, tutejsza architektura, ludzie nawet zapachy. Wszystko to przyprawiało mnie o ciarki na plechach. Dotychczas nie wyjeżdżałem z mojego rodzinnego miasta. Nie było na to czasu ani pieniędzy. Teraz, jednak czułem się jak taka mała złota rybka spędzająca całe dnie w kulistym akwarium nie znając trosk brutalnego świata. Do chwili gdy nieuważny właściciel spuszcza ją w klopie, tym sposobem fundując jej darmową przepustkę prosto do dzikiego królestwa Posejdona - Oceanu. Mimo nieprzyjemnego uczucia pustki byłem również podekscytowany. Przyjazd tutaj oznaczał dla mnie zupełnie nowe życie. Moja ręka powędrowała do kieszeni wyciągając z niej małe czerwone słuchawki. Umieściłem je w uszach, w tym samym czasie manewrując przy telefonie. Już po chwili przyjemne dźwięki muzyki rozbrzmiewały w mojej głowie, wywołując mimowolny uśmiech na kaprawej mordzie. Po chwili marszu natknęłam się na budkę z lodami, był taki upał... Wygrzebałem z kieszeni kilka drobniaków podchodząc do lady.
- Niech będą dwie gałki... Zielona herbata i... - Zawahałem się przez chwilę wiedząc, że ta decyzja zmieni całe moje życie. - Truskawkowe. - Starsza pani posłała mi promienny uśmiech napełniając wafelek esencją życia.
- Nie jesteś stąd chłopcze. - Bardziej stwierdziła niż zapytała. Miałem niewiele czasu na naukę języka, więc nadal mówiłem z typowym akcentem dla mojego kraju.
- Aż tak źle mówię po Japońsku?..? - Odebrałem loda, krzywiąc się na myśl o tym, że tutejszym może być nie w smak, że obcokrajowiec panoszy się po ich szkole. Staruszka, jednak zaśmiała się kręcąc głową.
- Twoje oczy mi to powiedziały. - Przy tych słowach wskazała na swoje ciemne tęczówki. Dopiero teraz to zauważyłem, ale większość osób jakie zdążyłem napotkać tutaj miała takie same. Zacząłem pałaszować ochładzający przysmak. Jeżeli się nie pomyliłem zbliżała się właśnie siedemnasta, musiałem jak najszybciej odnaleźć akademik. Ruszyłem przed siebie co chwilę pytając o drogę. W końcu gdy na zegarku wybiła osiemnasta stanąłem na progu mojego nowego domu. Pewnym ruchem otworzyłem drzwi i jak na zawołanie usłyszałem głuche uderzenie i tak charakterystyczne ''Auu''.
Przewróciłem oczami, patrząc na biedną ofiarę drzwi, która zaliczyła macanko z ziemią. Zupełnie odruchowo wyciągnąłem rękę w jej stronę by pomóc wstać. Jednak pozostały mi jakieś ludzkie odruchy. Nie zamierzałem być jednak miły, sprawdzić czy aby kogoś już na wejście nie uszkodziłem i pójść sobie mając na wszystko wywalone jak gdyby nic. Plan idealny.

* Ktoś? Coś? :3 jestem otwarty ( ͡° ͜ʖ ͡° ) na propozycję *

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz