Po krótkiej wymiany zdań, chłopak zemdlał. Na oczach jej i kilkorga
innych uczniów. Należało coś zrobić, nie mogła go tak zostawić. Nie
miała serca. Poprosiła więc ładnie jakiegoś chłopaka, który wyglądał na
silnego, żeby pomógł jej wziąć “jelonka” do gabinetu pielęgniarki, a ona
zaniosła jego pacynki. Kobieta zdawała się nieco nudzić, chociaż w
takiej szkole nie trudno o jakiś wypadek. Gdy tylko weszli, westchnęła
cicho i wskazała na łóżko. Chłopak położył go na kozetce, a Hanae
grzecznie podziękowała. Pielęgniarka wypytała ją o kilka rzeczy. Mimo,
że równie dobrze mogłaby już iść, postanowiła zostać dopóki się nie
wybudzi. Po dziesięciu minutach w końcu otworzył oczy. Powoli usiadł na
łóżku, będąc chyba trochę zdezorientowanym. Podczas gdy on spał,
dziewczyna starała się nieco dowiedzieć o powodzie, dlaczego mógł
zemdleć. Niezdrowy tryb życia? Nie wyglądał na kogoś, kto lubi
towarzystwo, wręcz przeciwnie. Chciała mu pomóc. I już nie dlatego, że
chciała zawrzeć nową znajomość, chociaż to też. Po chwili dowiedziała
się, jak ma na imię. Yves Camelot. Ładnie. Kilka minut później mogli już
opuścić gabinet pielęgniarki. Gdy usłyszała jego propozycję, na jej
twarzy ponownie zagościł delikatny uśmiech.
- Dobrze, Yves-san. Ale jeśli nie chcesz, nie musimy tam iść. Mogę kupić
coś w sklepie i możemy zjeść gdzieś, gdzie nie ma dużo ludzi-
zaproponowała.
Stołówka - dużo ludzi, a on nie wyglądał na kogoś lubiącego być wśród
tylu osób. Mogła stwierdzić to po jego wcześniejszym omdleniu.
<Yves? To jak?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz