środa, 10 sierpnia 2016

Kano CD Xavier

Nadszedł ten dzień. Dzień, w którym wszystko miało zacząć się od początku, dzień, w którym nadeszła szansa na lepsze jutro, na nowy start... Przynajmniej tak to sobie wyobrażał. Taksówka jechała niemiłosiernie powoli, a z radio płynęła spokojna i usypiająca melodia. Kierowca miał chyba gdzieś swojego pasażera i jego prośby o przełączenie utworu. No cóż... Kano tępym wzrokiem obserwował świat zza mętnej szyby auta, prawie usypiając. Trwał w półśnie przez kilka minut, lecz po chwili ocuciło go klepnięcie w ramię.
To tutaj. Chłopak otworzył drzwi taksówki i już chciał wysiąść, gdy poczuł ostre szarpnięcie.
- Kasa. - burknął wkurzony taksówkarz.
Shuuya skrzywił się i podał mu wymięty banknot. Wysiadł, a po chwili obok niego przeleciały jego rzeczy, które kierowca brutalnie wyrzucił z bagażnika.
- Mógłbyś chociaż pomóc mi je zanieść... - warknął miodowooki.
Niestety, auto już odjechało. Zły chłopak spojrzał na otwartą torbę, z której wyleciały bokserski i inne pierdoły. Pięknie. Po prostu pięknie.

~*~

Wokół roznosił się dźwięk kół walizki, które skakały na brukowanej uliczce. Słoneczne promyki jakby tańczyły w ten rytm. Chudy blondas ciągnął bagaż za sobą, dodatkowo trzymając na ramieniu torbę pełną różnych pierdół. Wyglądał, jakby zaraz miał złamać się wpół... Ech, co za żałosny widok. Kano ledwo unosił ciężar tego wszystkiego, w końcu dla jego mięśni problemem było chociażby podniesienie garnka zupy, czy dzbanka z wodą. Jak to mawiała ciotka Shuuya: "Taki duży chłopiec, a siatki z zakupami unieść nie może". No cóż, taka już jego natura. Blondyn mógł tylko modlić się, aby dał radę zatargać to wszystko do swojego pokoju. Ludzie omiatali go ciekawskimi spojrzeniami, a Kano jedynie zadziornie się uśmiechał. W końcu podszedł do rudowłosej piękności i zapytał, gdzie znajduje się męski akademik. Dziewczyna zarumieniła się i wskazała palcem na budynek obok.
-To tam... Drugie piętro... - wyszeptała.
Kano skrzywił się nieznacznie (oczywiście użył madness, aby wyglądać na dalej uśmiechniętego), po czym grzecznie podziękował. Drugie piętro? Podreptał we wskazanym kierunku, a po chwili jego oczom ukazały się strome schody, które wydawały się nie mieć końca. Kano westchnął zrezygnowany i oparł się o ciężką walizkę. W życiu tam tego pierdolnika nie doniesie... Cholera, głupio poprosić kogoś o pomoc... I co zrobić w tej sytuacji? Ech, nie jest dobrze. Chłopak nerwowo rozejrzał się wokoło i przygryzł dolną wargę. Nagle ujrzał męską sylwetkę, jakieś 20 metrów dalej. Wpadł na szatański pomysł...

~*~

O wiele łatwiej byłoby poprosić o pomoc. No cóż, blondas jak zwykle musiał wszystko skomplikować. Po chwili zamyślenia postanowił wreszcie się ruszyć. Plan był taki: Kano używa Madness, w oczach obcego chłopaka staje się śliczną loszką, podchodzi, uśmiecha się, zaczyna rozmowę. Po tym ciemnowłosy na pewno zaproponuje mu pomoc w zaniesieniu bagaży. Tak, to musi(albo nie) wypalić! A więc do dzieła. Shuuya wyprostował plecy, ściągnął łopatki, po czym poprawił bagaż. Oczy obcego na chwilę spotkały się z jego. To wystarczyło.
- Cześć, nazywam się Kanna, jestem tu nowa - powiedział, szczerząc się szeroko.



Kano nie pomyślał o jednej bardzo ważnej rzeczy... Mianowicie wyglądał jak kobieta, a to był męski akademik... Ups.

<Xavier? Krótko, bo po nocy pisane ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz