- Znów dostanie mi się - powiedziałam cicho sama do siebie.
Byłam już dość niedaleko budynku, w którym miałam się znajdować. Przeszłam się parę razy po krawężniku i ujrzałam ogromny budynek. ,Ostatnie...hmm sto razy przeżyłam, więc raczej mnie nie powinni wywalić" - myślałam w duchu powoli zmierzając w stronę wejścia. Tuż przy nim, w rogu stała wice dyrektorka, stuknęła mnie w ramię trzy razy, a ja odwróciłam się nerwowo w jej stronę. Złapała mnie jak małe dziecko za żakiet i krzyknęła:
- Ludenberg, do gabinetu!
Nigdy jeszcze nie byłam i dyrka, dostawałam tylko nieznaczny opieprz od któregoś z nauczycieli.
- A...ale - zaczęłam kiedy ta popatrzyła na mnie I wskazała palcem na drewniane drzwi.
Pięć minut później stałam już z opuszczoną głową przez biurkiem za którym siedział wiadomo kto.
- No i co mi powiesz? - zapytała łagodniejszym tonem.
Odwróciłam jedynie głowę w lewo i założyłam ręce na siebie.
- Była umowa. Gdzie wracasz. Jak wracasz. I PRZEDE WSZYSTKIM KIEDY WRACASZ! Że też ci nauczyciele pozwalają takiemu komuś opuszczać teren budynku! Od dzisiaj się to zmienia, nie ma wychodzenia, a przez najbliższy tydzień wychodzisz z pokoju TYLKO na lekcje i posiłki. Nie chcesz nic czasem powiedzieć?
Uśmiechnęłam się do niej i odpowiedziałam:
- Chciałam powiedzieć...że wychodzę. - wstałam i zamknęłam z hukiem drzwi do gabinetu.
< Naomi? Musiałam do kogoś napisać i padło na Ciebie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz