czwartek, 28 lipca 2016

Ayame CD Vincent

Randka. To jedno słowo odbijało się echem w mojej głowie, za żadne skarby nie chcąc jej opuścić. Poczułam dziwne uczucie, rozchodzące się po całym ciele. Radość, ekscytację? Czy aby na pewno się nie przesłyszałam? Spojrzałam na nerwowo zaciskającego palce chłopaka. Nie, nie mogło mi się przesłyszeć.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się promiennie, dodając mu odwagi tym jednym, niepozornym gestem
Podniósł wzrok, dając mi możliwość ujrzenia jego niezwykłych, złotych tęczówek, które z takiej odległości wywierały na mnie jeszcze większe wrażenie. Nie potrafiłam spojrzeć na nic innego, niż prosto w przypominające gwiazdy, pełne iskierek tęczówki. Czy to dziwne, że im głębiej w nie zaglądałam, tym mocniej moje serce kołatało w klatce piersiowej?
-Coś podać?- do naszego stolika podeszła młoda, na oko dwudziestoletnia kobieta o hebanowych włosach
Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, Vincent mnie uprzedził. Zdumiewające jest to, że trafił idealnie w moje gusta. Miał dobrą intuicję, albo nieświadomie wygadałam mu się podczas jednej z naszych wieczornych rozmów. Po chwili kelnerka postawiła przed nami kubki gorącego napoju i odeszła bez słowa. Wsypałam do kubka mnóstwo cukru, kiedyś naprawdę źle na tym wyjdę.
-Nigdy Panienka nie mówiła, że chodziła do szkoły muzycznej-zaczął rozmowę, czując się już dużo pewniej, niż zaledwie kilka minut temu
-Nie uczyłam się tutaj, znaczy nie oficjalnie-upiłam łyk przesłodzonej kawy- Dyrektorka była dobrą przyjaciółką mojej mamy, więc często zapraszała nas na wszelkiego rodzaju wystawy, czy koncerty organizowane przez uczniów. Moja rodzicielka pomagała przy próbach, a ja jako mała dziewczynka nie odstępowałam jej na krok, nie pozwalając się skupić, więc niektórzy nauczyciele dawali mi lekcje, by zająć mnie czymś na te dwie/trzy godziny. Najbardziej lubiłam lekcje śpiewu, były moim zdaniem dużo ciekawsze niż gra na pianinie, czy flecie, co swoją drogą wychodziło mi tragicznie-zaśmiałam się i nieśmiało splotłam ze sobą nasze dłonie-Potem zaczęłam tu pracować. Projektowałam kostiumy i pomagałam przy scenografii. Raz nawet dostałam drugoplanową rolę w jednym z przedstawień. Wystawiano akurat „Balladynę” i stwierdzono, że rola Aliny jest dla mnie stworzona. Mimo zostania zabitą przez „własną siostrę”- wolną dłonią pokazałam cudzysłów- Rzeczywiście dobrze się bawiłam na scenie. Też mógłbyś spróbować, nadajesz się, jeśli nie na aktora, to chociażby do oprawy muzycznej. Bardzo podoba mi się jak grasz i jestem pewna, że inni również byliby zachwyceni. Jeśli oczywiście miałbyś ochotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz