- Cóż...mój drogi Oliverze. Będę musiała odmówić gry "kiedyś".
Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, ale nic nie odpowiedział, widocznie czuł, iż mam coś jeszcze do oznajmienia. Położyłam swoją dłoń na jego ramieniu i postakułam w nie czarno planowanymi paznokciami.
- Nie kiedyś, ale co powiesz na teraz? Gra na pierwszym piętrze, w salonie...przy stoliku, wokół szepczący ludzie, dym z papierosów i alkochol...- wymieniałam i wymieniałam, ale te myśli szybko się rozbiły. - Wiem...to nie szkoła dla hazardzistów.
(Oliverze? C: )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz