Sobota... Cóż za cudowny dzień tygodnia. To nie piątek, gdy jeszcze musisz rano wstać na zajęcia, ani nie niedziela, gdy już wiesz, że jutro czeka cię powrót do normalności. To właśnie sobota jest ulubionym dniem chudego blondasa. Śpisz tyle, ile chcesz, nie uczysz się, całe 24 godziny marnujesz swoje nędzne życie na leniuchowanie, ewentualnie obżeranie się przed telewizorem. Taaak... Sobota... Kano z błogością wymalowaną na twarzy uniósł powieki. Spojrzał na zegarek - dwunasta. Uśmiechnął się pod nosem, bo dziś nie musiał
wyskakiwać z łóżka jak oparzony i gnać na złamanie karku do szkoły, gdzie i tak by się spóźnił, dostał opierdol od nauczycieli oraz(na deser) uwagę za pyskowanie. Wspaniałe uczucie. Chłopak przekręcił się na brzuch, bo powoli zaczęły irytować go słoneczne promienie, padające wprost na jego śliczną buźkę. Westchnął i skrzywił się lekko, słysząc charakterystyczne burczenie, dochodzące z okolic brzucha. No jasne, akurat teraz musiał zrobić się głodny... I nici z dalszej drzemki. Zrezygnowany przeciągnął się i usiadł na brzegu łóżka. Ziewnął szeroko, po czym przetarł powieki wierzchem dłoni. Kątem oka zobaczył swoje odbicie w lustrze. Wyglądał, jakby nie widział się z grzebieniem co najmniej przez dwa dni... Ugh, trudno. Shuuya przeczesał palcami swoje blond kłaki, strzepał z nich jakiś niewiadomego pochodzenia paproch i w końcu wstał. Niczym zombie, co chwilę ziewając dotarł do niewielkiej łazienki. Obmył twarz wodą i wyszczotkował zęby. Chociaż cholernie mu się nie chciało, założył spodnie, oranżową bluzkę i swoją kochaną bluzę z kapturem. Nie mógł przecież latać po akademiku w samych bokserkach. Niby jego Madness mogła sprawić, że nikt tego nie zauważy, ale zwyczajnie nie miał ochoty ani siły, żeby używać jej przez całą resztę dnia. Siedząc na wannie wcisnął nogi w skarpetki i glany, po czym chyba z 10 minut męczył się z ich zawiązaniem i zapięciem wszystkich klamr. W końcu ubrany i 'ogarnięty' wyszedł z pokoju, zamykając go na klucz. Jego najdroższego, najcudowniejszego, jedynego, niepowtarzalnego i ukochanego współlokatora już dawno nie było, więc to on odpowiadał za pilnowanie ich mieszkanka. Kano powolnym krokiem skierował się w stronę stołówki. Jego brzuch co chwilę przypominał o swojej obecności, jakby blondyn mógł o nim zapomnieć. Shuuya szedł dalej, starając się ignorować irytujące burczenie. Nagle poczuł jak coś lub ktoś uderza w jego pusty brzuszek. Kiedy spojrzał w dół, ujrzał uroczą, zarumienioną istotkę, która po chwili odskoczyła, przepraszając. Zresztą zupełnie bez potrzeby, bo Kano praktycznie nic nie poczuł. Cóż za drobniutka
i delikatna dziewczyna... Czerwieniąc się, zadała chłopakowi pytanie, a zaraz potem zaczęła tłumaczyć mu swoje zachowanie. Blondyn jednak nie za bardzo skupiał się na tym, co mówi. Był zbyt zajęty patrzeniem na ten słodki widok. Gdy nieznajoma kulka słodyczy i uroku splotła swoje malutkie rączki za plecami i przekrzywiła główkę w bok, poziom cukru we krwi Kano podskoczył chyba o 200. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że urocze dziewczę czeka na jego odpowiedź. I w dodatku jest bose.
-Różowy, latający miś? Hmm, chyba nic takiego nie rzuciło mi się w oczy - odparł lekko zamyślony.
Szatynka opuściła głowę, a kosmyk gęstych włosów opadł jej na zarumieniony policzek. Ten widok całkowicie zniszczył Kano. No dobra, nie może zostawić tej kochanej istotki samej z tym problemem. Chłopak lekko się pochylił i zaczesał palcem zagubiony kosmyk za jej czerwone od zmieszania ucho.
-Ale jeśli nie masz nic przeciwko, chętnie pomogę ci złapać tego pluszaka - dodał, uśmiechając się zachęcająco.
Po krótkiej wymianie zdań Shuuya dowiedział się, różowego Pinky'ego ukradł jakiś duch, który najwyraźniej wcale nie ma ochoty go oddać. Może taka informacja powinna go zdziwić i sprawić, że spierniczy od dziwnej dziewczyny jak najdalej się da, ale on lubił interesujące i kontrowersyjne sytuacje. A ta właśnie taka była. Jeszcze raz spojrzał na zmęczona długim biegiem, bosą istotkę. Dobra, nie ma chwili do stracenia! Jakoś nagle przybyło mu siły(a zazwyczaj nie ma jej na tyle, żeby przesunąć szafkę, za którą wpadła moneta) i nie zastanawiając się długo, chwycił dziewczynę i usadowił ją na swoich plecach.
-Trzymaj się mocno, tylko proszę, nie uduś mnie - westchnął - No dobra, to w którą stronę mógł zwiać ten duch? - dodał szybko.
Drobna istotną była jeszcze lżejsza, niż myślał. Tak, jakby miał na sobie plecak, nie zaś człowieka. Jeszcze więcej energii napłynęło do jego ciała, gdy zobaczył(a raczej poczuł) jak dwie malutkie rączki łapią go za szyję.
<Laaavciuuuu? Pogoń za duchem czas zacząć, możesz traktować Kano jak swego rumaka ( ͡° ͜ʖ ͡° )>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz