Przejrzał dokładnie notatnik, który faktycznie nie był w dobrym stanie.
Jednak nie widział powodu, by zaraz sarkać. Odłożył go na bok, obejmując
w pasie chuderlawą niewiastę. Wziął ją do swojego lokum. Tam na pewno
będzie mogła się zrelaksować. Zrobił jej ulubionej, zielonej herbaty,
nadal starając się uspokoić. Wiedział, że było dla niej niezwykle
ważkie. Powoli usadowił się obok niej. Gdy na twarzy bladolicej pojawił
się uśmiech, był już niemal pewien, że zapomniała o zdarzeniu.
Oczywiście nie zamierzał porzucić swego pomysłu, jednak ważne było, by
ją uspokoić. Łzy na twarzy damy nie wyglądały przyzwoicie. Jej rycerz
musi umieć należycie o nią zadbać. Aby nigdy nie płakała. Spędzili razem
cały dzień, rozmawiając na przeróżne tematy. Nie mógł sobie wyobrazić
tej szkoły bez niej.
- Zaraz zmierzch - uniósł wzrok na zachodzące słońce. Promienie iskrzyły
się, wpadając wprost przez otwarte okno. Skupił się jedynie na niej.
Skoro był pewien, że to właśnie ona została Błękitną, mógł posunąć się o
krok dalej. Z pełną subtelnością ucałował jej wargi. Nie mógł jednak
zrobić tego bez długotrwałych skutków jakim były obfite rumieńce.
Krępował się, gdy dochodziło do zbliżeń. To jednak nie było w stanie
ugasić jego zapału. Spełni daną przysięgę.
Uniósł się ku górze, chwytając za instrument najbliższy jego sercu.
Ciszę przerwała gra skrzypka. Zamknął oczy, wsłuchując się we własną
pieśń. Znów zaczął bezbłędnie. Muzyka płynęła prosto z jego serca, a ono
nie dopuszczało do siebie pomyłek ani porażek.
- Najwyższe jej progi
Fobos dyga wprost pod Jej Promitent
Cierniem usłane podłoże zaczęło kiełkować różami
Powstaniesz dziś, ma Miła
Będę dziś Twą tarczą
Twym orężem
Twe serce mą etiologią
Pozwolisz mej sile piąć się w górę?
Zakończył niskimi ukłonem, po czym natychmiast ułożył kolano na podłodze, ujmując jej dłoń.
- Zostaniesz mą Błękitną? - uśmiechnął się iskrząco. Skradła jego serce.
Była jedyną, z którą pragnął spędzić resztę życia. Możliwe, że było to
za wcześnie. Jednak jego serce wyrywało się, by poprosić ją o tak
poważną propozycję. Uszanowałby gdyby się nie zgodziła. Mógł nie być jej
wybrankiem. Na twarz cisnął mu się uśmiech otoczony rumieńcami. Ta
cisza była nie do wytrzymania.
- Odpowiem Ci jutro - tylko to usłyszał od zdezorientowanej szatynki.
Pokiwał głową, po czym odprowadził ją do pokoju. W głębi serca miał
nadzieję, że udało mu się okupić jej czystą duszę. Traktował ją
niezwykle poważnie. Kobiety nie są zabawkami.
Odpoczął chwilę w samotności, po czym zabrał się do pracy. Dobra pamięć
pozwoliła mu zapamiętać wszelkie detale prac ukochanej. Nie były proste
w odtworzeniu. Jego talent dodatkowo nie dorównywał dziewczęcej dłoni. Z
trudem udało mu się doprowadzić postacie do pożądanego stanu. Zajęło mu
to całą noc i ranek. Dopracowywał nieco na lekcjach, jednak głównie
słuchał i notował. Spotkał się z nią dopiero po zajęciach. Zmartwiła go
cisza już na początku spotkania. Czyżby przestraszył ją swoją
propozycją? Możliwe. Wolał o tym nie wspominać. Z czarnego plecaka
wyciągnął jednakowego koloru notes ze swoimi pracami i podał go
dziewczynie. Z uśmiechem obserwował jej reakcję. Miał nadzieję, że to
nieco osłodzi jej cierpienia. Jednak tego co po chwili od niej usłyszał,
kompletnie się nie spodziewał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz