czwartek, 28 lipca 2016

Od Yves'a

 Siedział na parapecie od okna, głośno nucąc melodię odbijającą się niczym echo w jego słuchawkach. Mimo tego, nie wyglądało na to, by ktoś zamierzał go upomnieć czy w ogóle zauważyć. Nikt nie zwracał na niego uwagi, tak samo jak nie zwraca się uwagi na duchy czy powietrze. Odpowiadało mu to, w końcu nie chciał być niczym więcej, jak niezauważalnym duchem, żyjącym z dala od ludzi swoim własnym życiem. Nie do końca to wszystko rozumiał; Rivaux, Madness. Wybrani, przeklęci. Z reguły, uczniowie tutaj przebywający dzielili się na tych, którzy uważają swoją moc za przekleństwo i na takich, którzy widzą w niej dar. A on nie musiał wybierać. Nie ważne, czy by posiadał moc czy nie, zawsze był, jest i będzie przeklęty. Moc odebrała mu życie jako człowiek, pozwalając stać się cieniem odbicia w lustrze. Nie zamierzał tego zmarnować. Był szczęśliwy, mogąc żyć wśród ludzi i jednocześnie nie być przez nich zauważany.
 Z zamyślenia wyrwało go własne burczenie w brzuchu. Musiał być widocznie głodny, co...? Zjadłby w sumie trochę ciastek...
 - Chodźmy coś zjeść - mruknął Rene-chan, widocznie równie głodny co on - jestem strasznie głodny.
 - Ja również - przytaknął Yves, zeskakując z parapetu.- co chciałbyś, Remi-chan?
 Remi-chan zamierzał już powiedzieć "obojętnie", kiedy przeszkodził mu oburzony Rene-chan.
 - Hej, przecież to ja jestem głodny, nie on - warknął z wyrzutem.
 - Chciałem po prostu go spytać o zdanie - uspokoił go Yves, starając się jakoś załagodzić sytuację - wiem przecież, co byś chciał zjeść, Rene-chan.
Na przemian kłócąc się i godząc z tą dwójką, przeszedł przez szkolny korytarz, jak zwykle pewny, że nikt go nie widzi. Więc, gdzie w ogóle pójdzie coś zjeść...? Stołówka? Nie... Musiały wtedy wyłączyć swoją umiejętność, a to byłoby po prostu zbyt straszne. Może by tak po prostu zwinąć komuś ciastka? Zaczął się rozglądać, wypatrując potencjalnego żywiciela, kiedy nagle uderzył w coś całym swoim drobniutkim ciałem. W wyniku starcia chwilę później doświadczył bliskiego kontaktu z podłogą, co zdekoncentrowało go na tyle, by wyłączyć swoją umiejętność.
 - Jesteś cały? - spytał głos dochodzący z góry.
Zamarł, nie mogąc się ruszyć. Człowiek go zauważył. Co więcej, on bezczelnie wpadł prosto na niego, co z pewnością musiało go zirytować. Yves poczuł, jak oblewają go zimne kropelki potu, na twarzy zaś blednie jeszcze bardziej niż zwykle. Cały się trząsł, nie wiedząc, co powinien zrobić, jak odpowiedzieć, przeprosić. Co gorsza, nawet jeśliby wiedział, nie mógł się ruszyć; strach sparaliżował go całkowicie. Jak normalny człowiek by teraz odpowiedział? Jakby się zachował? Przeprosić i zwiewać, pomyślał. Starając z całej siły opanować swój roztrzęsiony głos, zwrócił się w stronę swojego rozmówcy, wbijając wzrok w ziemię.
 - N-nic mi nie jest. Bardzo przepraszam, t-to moja wina, des.
Nie tak. Kontakt wzrokowy. Przeczytał, że to ważne w rozmowach. Starając się nie zemdleć ze strachu, odważył się podnieść wreszcie wzrok na swojego rozmówcę.
<Ktoś? Gomene, że tak późno, ale nie miałam kiedy się za to zabrać ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz