- Ma Panienka talent godny pozazdroszczenia - poczochrał jej włosy,
zostawiając je w nieładzie. Tak zdawała się wyglądać jeszcze bardziej
uroczo. Przyglądał się jej pracy przez kilka dłuższych chwil. Panienka
była wtedy cała w skowronkach, a jej oczy mieniły się bardziej, niż
szczere złoto. Jej uroda wciąż przewyższała względy innych, lecz wtedy
zrobiłby wszystko, by tylko do niej przystąpić. Kolejną obietnicą
złożoną w sercu było uczynienie jej z powrotem szczęśliwej. W końcu jest
mężczyzną, obrońcą kobiet. Choć nigdy nie pasjonowali go rycerze i nie
uważał ich za wybitnych wśród królewskiego dworu, dziś poczuł jak tli
się w nim iście rycerski obowiązek chronienia młodej damy.
Spojrzał w okno, przez które przebijały się promyki słońca. Nie warto
było marnować dnia, siedząc w pokoju. Wziął od niej rysunek i schował go
do specjalnie ozdobionej teczki, po czym wrócił na miejsce.
- Nie chciałaby Panienka wyjść ze szkoły? W Japonii jestem drugi dzień,
nic przez ten czas nie widziałem. Może Panienka pokazałaby jakieś
ciekawe miejsca? - podsunął pomysł z cichą nadzieją, że się zgodzi.
Spędzanie z nią czasu było jedną z najmilszych rzeczy, które spotkały go
podczas wielu miesięcy. Nie mógł w taki sposób jej stracić. Nie mógł w
ogóle jej stracić...
Gdy dziewczyna potwierdziła, dość szybko się zebrali i ruszyli. Ona
prowadziła, co wyraźnie było mu na rękę. Powiedziała, że to gdzie idą
jest niespodzianką. Czemu tak okrutnie się nad nim pastwiła? Nie mógł
przestać myśleć, gdzie ta może chcieć go zaprowadzić. Podczas
spekulowania wpadł mu do głowy zupełnie odmienna koncepcja. Ayame wcale
go nie polubiła. Może cały czas nieświadomie używał tej czarciej mocy...
To kompletnie wytrąciło go z równowagi. Podczas gdy Panienka opowiadała
o mieście, ten bezczelnie skupiał się na własnych zmartwieniach.
Dlatego chciał pozbyć się tego "daru". Nie wiedział nawet kto jest jego
sprzymierzeńcem, a kto działa pod wpływem jego mocy. W takiej sytuacji
mógł zrobić tylko jedno, choć to byłoby nieuczciwe. Lecz skoro musiał...
Może mu wybaczy.
Kiedy wrócili do szkoły było już popołudnie. Mogli jeszcze spędzić
trochę czasu razem. Starał się nie wzbudzać w niej podejrzeń, choć było
to dosyć trudne. Naprawdę prawdopodobne było, że jest tylko zauroczona
przez madness. Nie był w stanie wyrzucić z głowy tej myśli.
Tak jak poprzedniego dnia, poprosił nauczycielkę o podprowadzenie
Panienki. Nie dbał o to, że jest w tym momencie zbędnym ciężarem.
Podprowadził ją pod same drzwi, skłonił się i zawrócił. Tym razem nie
zaszedł zbyt daleko. Gdy tylko korytarz był pusty, usadowił się przed
drzwiami wybranki. Nasłuchiwał. Coś musiało naprowadzić go za
rozwiązanie owego sporu myśli. Jego organizm nie był przyzwyczajony do
długich, nocnych antagonizmów. Zasnął pod jej drzwiami.
- Panie Rarabai, można wiedzieć co Pan tu robi? - długowłosa pochyliła
się nad nim, trzepiąc jego ciałem. Obudziła chłopaka, który zdał sobie
sprawę z tego czego dokonał. Jak mógł tak postąpić...? To hańba. Splamił
swoje dobre imię...
- Sektory są zamykane na noc, aby nikt nie poruszał się pomiędzy nimi.
Złamał Pan jedną z najważniejszych zasad tej szkoły. Jeszcze jeden taki
wybryk, a zostanie Pan wydalony ze szkoły. Proszę wracać do siebie -
wciąż spoglądała na chłopaka, który podniósł się z obfitym rumieńcem i
skierował do swojego pokoju. Ayame wszystko to słyszała...? Jeśli tak,
może już pożegnać się ze znajomością. Zacisnął dłonie, a policzki
przecięły łzy. Powinien szykować się na pierwsze lekcje, lecz nie miał
siły. Nie może jej stracić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz