Nużyła go samotność. Bezczynność nigdy nie była jego ulubionym zajęciem,
także starał się czymś zająć. Gra i śpiew odpadały. Nie dość, że nie
przyszedł na lekcje, to jeszcze miałby zakłócać spokój nauczycielom w
ich prowadzeniu? Musiałby wykazać się prostactwem, a nie chciał, by tak
go kojarzono. Zwyczajnie przypatrywał się każdemu szczegółowi twarzy
niewiasty. Zapamiętał je. Czuł, że są coraz bliżej, lecz coraz bardziej
się od siebie oddalają. Jeśli naprawdę popełni jeszcze jeden błąd, może o
niej zapomnieć. Zauroczona, czy nie, nadal była wyjątkowa. Nie mógł
sobie pozwolić na tak haniebne czyny. Nie był plebsem, by narażać swe
imię dla tak błahych spraw. Przemył się jeszcze i mógł kontynuować swe
deliberowanie. Odłożył rysunek, samemu próbując coś stworzyć.
Zainspirował się dziełami dziewczyny. Dzięki nim poczuł wenę do
tworzenia czegoś, od czego przez jakiś czas stronił. Nie miał talentu,
czy po prostu go nie wyćwiczył? Nieważne. Starał się, jednak odniósł
jedynie porutę. Postanowił wyjść ze swojej groty, by zaczerpnąć
powietrza i inspiracji. Ulokował się w klasycznym miejscu - przy
największym oknie. Dopiero po kilku chwilach zauważył, że nie jest sam.
Poczuł ukłucie w boku. Natychmiast złapał się za obolałe miejsce, po
czym zwrócił wzrok na sprawcę. Był nim szatyn o szczeniackim wyglądzie.
- Jesteś cały? - zdążył zapytać, zanim ten się podniósł. Nie wyglądał na
potrzebującego pomocy. Objął go uważnym wzrokiem. To co miał na
dłoniach wprawiło go w niemałe osłupienie. Pacynki? Ile on miał lat?
Czyżby było tu coś więcej niż liceum?
Nie znał jego głosu. Był dla niego dość interesujący, także zaczął temat od banalnego.
- Co tu robisz? - odgarnął włosy z twarzy, tworząc perfekcyjne uczesanie
jedynie palcami. Chłopak wydawał się być strasznie zdenerwowany.
- Nie musisz ze mną rozmawiać, Paniczu - odparł ściszonym głosem. - Ale
jeśli będziesz czegoś potrzebować, jestem zawsze do Panicza dyspozycji.
Me lokum umieszczone jest na najwyższym piętrze. Rozpozna Panicz me
drzwi - mruknął, odchodząc z miejsca. Ludzie w owej szkole byli naprawdę
kontrowersyjni. Nie miał na celu go wystraszyć, wręcz przeciwnie.
Chciał być edupedią jak na swoje możliwości. Zawsze selekcjonował ludzi.
Może czas to zmienić...
Przystanął przy stołówce, czując przyjemny dla nozdrzy aromat. Spojrzał
na spis dań i godzin ich podawania. Jeszcze dwie godziny... Westchnął i
wybrał się na samotne zwiedzanie szkoły. Ochroniarze nie zwracali na
niego uwagi. W szkole nie było obowiązku pojawiania się na zajęciach
codziennie. Można było je opuścić najwyżej raz w tygodniu, inaczej
przydzielali minusowe punkty. To kompletnie by go pogrążyło.
Nie przestał myśleć o Ayame. Stała się dla niego Błękitną...? Nie, to
nie następuje tak szybko. Ona nie może być jego Błękitną. O wilku mowa.
Pojawiła się przed nim jak na zawołanie. Wysłuchał jej z widocznym
zdębieniem. Jej naprawdę zależało...
- Nie obawiaj się, ma Miła. Nie będą mieć asumptu, by się do tego
posunąć - ujął jej dłoń, przepraszająco się kłaniając. Zdawała sobie
sprawę z tego, iż powodem jego decyzji było sprawdzanie jej? Nie
reagowała na to? Zaczynał wątpić w chwilowe zauroczenie. Pierwszy raz
spotkał się z taką sytuacją. Powoli podniósł kąciki ust.
- Przyrzekam Ci. Będę z Panienką tak długo jak tylko Panienka zechce -
pogładził jej rozgrzane ramię. - Nie rozmawiajmy na korytarzu. Musimy
znaleźć bardziej ustronne miejsce - jego tęczówki zaczęły drzeć, a wargi
samoczynnie się rozsunęły. Czuł dotyk dłoni wybranki na swojej... Los
postanowił ich złączyć? Jakże cudowne uczucie...
Usadowili się na ławce obok posągu zdobiącego drobny ogród wokół
szkoły. Był ciekawy co naprawdę do niego czuje. Czy go lubi, czy może
coś więcej. Hiperbola? Możliwe... Odkąd pamięta przez swoją wyobraźnię
dużo rzeczy okazywało się być znacznie innymi, niż myślał.
- Jak było na zajęciach, Panienko? - przygryzł wargę. Nie starał się
nawet ukrywać swoich emocji. Zaufał jej... Chciał się dowiedzieć, czy
nikt nie sprawia jej przykrości, czy radzi sobie ze wszystkim. To w tym
momencie było dla niego najważniejsze.
Okryta niebiańskim puchem
Awangardowa oblubienica
Splamiony farys jej serca staje w szranki
Agonia jego trwodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz