Żaden rodzaj sztuki nie był obcy, jednak nie wszystkie uważał za swe
powołanie. Przyrzekł sobie, że następnym razem zademonstruje jej
wszystko co potrafi. Poruszy dla niej istnienie swej pierwotnej
kunsztowności, zapalając znicze na jakże żałosnym pochówku. Drewno
zastąpione zostało tytanem. Oszlifował już swój diament, lecz nie
zamierzał spocząć na laurach.
- Byłbym rad, gdyby Panienka pozwoliła mi rzucić na nie okiem - na
obliczu niedoszłego jeszcze muzyka zagościł ten sam uśmiech. Przy niej
stawał się zupełnie innym człowiekiem. Nie miał powód, by z czymkolwiek
się kryć. Mimo, że wiedza na jej temat była znikoma, a właściwie zerowa
czuł, że ta nie oceniła go negatywnie.
Otworzyła usta, zapewne chcąc zaspokoić ciekawość blondyna. Zanim
zdążyła wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, odezwał się zwierzyniec. Miał
serdecznie dość tych ludzi. Nie wiedział kim są, ani nawet gdzie są, ale
wiedział jedno - nie wytrzyma długo tego harmidru. Zniweluje go jak
najrychlej. Dzięki Bogu po chwili ustały i znów zapanowała cisza.
- Oczywiście - wróciła wzrokiem do chłopaka, który poprawiał złoty pierścień. Natychmiast to zauważył.
- Podoba się Panience? - przesunął go rubinowym oczkiem. Tak jak się
spodziewał, potwierdziła. Zsunął go z palca, przystępując ku niej.
Uklęknąć na jednym kolanie, okrywając jej palec szczerym złotem. Pasował
do niej. Mienił się jak oczy istnej anielicy. Usłyszał bicie serca. Aż
tak ją to poruszyło...? Na chwilę odwrócił wzrok w stronę nieba. Pokryte
było gamą gwiazd. To był odpowiedni moment.
- Jak kwiat odradza grzeszną ziemię
Ty zasiałaś w mym sercu łąkę róż
Uschnięte kwiaty szpecą Twe lico, Madam
Dlaczego pozwalasz im namnażać to plugastwo?
Zarządź requiem ich istnieniu
Ma Miła
Podniósł się, całując subtelnie jej dłoń. Wprawił ją w niemałe
zdumienie. Wciąż obserwowała martwy punkt. Jej wargi nieznacznie się
rozsunęły. Cóż ona mogła sobie pomyśleć? Może zwyczajnie ją wystraszył.
Nie znał jej. Dalsze eksplikacje przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi.
Nie znał tej kobiety. Była od nich sporo starsza, także domyślił się, iż
była nauczycielką pracującą tu na nocną zmianę.
- Madam, Panienka powinna mieć ochronę - mruknął, gdy dowiedział się, że
pora na powrót do swoich pokoi. W tym czasie sektory były zamykane,
mając ochronę, jednak to nie mogło wystarczyć. Jak jeden człowiek miał
dopilnować porządku tak obszernego budynku? Nie chciał zostawiać jej
samej. Biła od niej infantylność. Nauczycielka niechętnie zgodziła się
na wspólne odprowadzenie Ayame do jej pokoju. Przynajmniej dowiedział
się, w którym pokoju urzęduje. Rozanielony wrócił do swojego azylu i
zamknął drzwi na klucz. Schował najcenniejsze dla niego brzemię, które
ciągnąć będzie po kres swych dni. Usiadł w oknie, wyszukując kontretnych
gwiazd. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że żadna z nich nie dorównuje
urokowi zwyczajnej niewiasty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz